Rok 2014 mija bezpowrotnie. W tym roku wyszło dużo płyt dlatego też część redakcji postanowiła podsumować go pod względem hip hopowych albumów.
Rafał:
W pewnym momencie pomyślałem, że ustawiłem sobie w 2014 roku zbyt wysokie wymagania. Każda płyta która miała „wgnieść” w fotel, zazwyczaj okazywała się mocną średniawką. Mimo tego rok rozpocząłem bardzo pozytywnie gdyż „Ostatni Sarmata” Abla, jest przyjemną płytą. Syntetyczne bity idealnie skomponowały się z charakterystycznym flow artysty. Ciekawa tematyka i nietuzinkowe wersy dobrze nastroiły na kolejne produkcje. Szkoda, że w tym roku drugi członek Smagalaz czyli Mops nie wydał swojego Alfabetu. Spore oczekiwania miałem także co do „Kartaginy” Ostrego we współpracy z Marco Polo. Kartagina to dobry album, jednak nie zasługuje na tytuł najlepszej płyty roku. Brakowało w niej pewnej „świeżości” szorstkie surowe bity i najwijka Ostrego, to dobre połączenie, ale to dostajemy co roku.
W tym roku wyszło mnóstwo średnich albumów które jakoś nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Przykładem może być Eldoka z jego Chi, który lekko mnie zawiódł. Nie wniósł nic świeżego i nowego, nie tego spodziewałem się po 4 latach posuchy. Do średniaków mogę zaliczyć także K2, Kube Knapa, Jodsena, Peje i wielu innych. Bardzo rozczarowałem się płytą Pokahontaz, i nie chodzi mi o to, że ta płyta jest słaba, bo byłoby to za duże słowo. Jednak odnosze wrażenie, że płyta miała lepszy marketing niż zawartość. Album reklamowany w empikach poprzez wiszące „flagi”, kartonowych artystów, liczne spotkania w empikach okazuje się być zwykłym średniakiem… ani to dobrym ani słabym albumem.
Na szczęście w tym roku pojawiło się kilka albumów które zrobiły na mnie mega wrażenie. „#kurt_rolson „Tedego– do dziś leci w moim aucie. Wielu osobom ten album i nowy styl Tedego nie pasuje Mam odmienne zdanie. To co zrobił Sir Mich na bitach to istny majstersztyk. Nowoczesne bujające bity, przeplatające się z bardziej klasycznymi samplowanymi to coś co urzeka na tej płycie. Dodając do tego liryke i specyficzną nawijke Tedego wyszła niezła petarda. Vixen – „Loco Tranquilo” to także jedna z najlepszych produkcji w tym roku gdzie człowiek-orkiestra dał z siebie 100% na bitach i w tekstach co jest słyszalne. Mocno zaskoczył mnie także album Bezczela – „Słowo honoru”. Mimo tego, że nigdy nie skupiałem się na jego twórczości to ta płyta okazuje się bardzo ciekawą pozycją w tym roku.
Na koniech chciałem jeszcze wymienić płyty które też zasługują na uwagę pomimo tego, że nie są najlepszymi płytami, ale wyróżniają się wśrod średniaków. Joteste, LJ Karwel, Planet ANM, Włodi, Producencka płyta Pawbeatsa, Miuosh, Mes i paru innych o których z pewnością wspomnieli moi redakcyjni koledzy.
Klaudia:
Rok 2014 ? Na zawsze zapamiętam go jako ten, kiedy zostałam fanką Alkopoligamii. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak mocnomoje głośniki były zdominowane przez artystów ze stajni Mesa. Kuba Knap ze swoim „Lecę, chwila, spadam” w mojej bibliotece przechodzi do klasyki, LJ Karwel pod koniec roku zaskoczył niezłym materiałem, a z ogromną nadzieją obserwuję poczynania Mady i Hade, czyli fantastycznie zapowiadającego się duet Zetenwupe . Nie sposób przemilczeć „T.B.Z.D” o którego wartości mogę się rozwodzić, lub przypomnieć jak długo figurowała na liście OLIS, i jak szybko otrzymała status złotej płyty .
O ile śledzenie poczynań Alkopoligamistów jest dla mnie nowością, od bardzo dawna niecierpliwie czekam na każdą produkcjęod Alohy. W 2014 godne uwagi były tylko „Zupynalefkisplify” Proceenta i Łysonżi Dżonson z płytą „Browka Szpinak”. Nie ukrywam że długo wyczekiwany krążek Dżonsona jest dla mnie nawiększym zawodem upływającego roku. Każdy fan charyzmatycznego członka Szybkiego Szmalu spodziewał się, prócz dużej ilości historii z zieloną roślinką i alkoholu w tle, prawdziwego wulkanu energiii materiału który „urywa ryja” . To pierwsze nawet się zgadza, jednak na debiutanckim krążku Łysonżi sprawia wrażenie jakby artysta nie podołał wyzwaniu.
Ogromne wrażenie wywarł Bisz ze swoim Labiryntem, wraz z ekipą B.O.K sprostali niewątpliwie stawianym przed nimi wysokim wymaganiom stałego audytorium, jednocześnie udowadniając że dalecy są od jakichkolwiek oznak wypalenia czy stagnacji.Nie wolno przemilczeć solowego powrotu Włodiego, który po blisko 10 latach powrócił krążkiem „Wszystko z dymem” Klimatyczyny,głęboki, bardzo dobry, na pewno będę wracać do niego niejednokrotnie. Trochę bardziej kontrowersyjny okazał się powrót Eldoki płytą „CHI” . Materiał jest nierówny, kilka perełek ukrytych pomiędzy bardzo przeciętnymi kawałkami to wszystko .Wielką tajemnicą dla mnie jest sukces krążka Reversal byłych członków Paktofoniki – Rahima i Fokusa. Sprzedający się jak świeże bułeczki album nie zawiera absolutnie niczego godnego uwagi, a Fokus w swoich zwrotkach brzmi jakby do nawijania zmuszano go siłą, albo jakby właśnie wstał z łóżka.
Sebek:
Od początku 2014 roku czekałem na płyte która była by idealna. Rok zaczął sie naprawdę dobrze- od takich produkcji jak Abel-„Ostatni Sarmata”. Później ukazało się „Słowo Honoru” od Bezczela. Płyta bardzo mi się spodobała i dzięki temu uzyskała miano jednej z najlepszych płyt w tym roku, ale nie najlepszej. Głównie urzekła mnie różnorodność tej płyty od tracków zachęcających do działania po utwory refleksyjne.
Do płyt o których trzeba wspomnieć zaliczają sie Ten Typ Mes „Trzeba było zostać dresiarzem” i Vienio „Etos 2”. Jestem już przyzwyczajony do słuchania lekkiego brzmienia Mesa, może dla tego ta płyta zrobiła na mnie małe wrażenie ale mimo to słuchając jej czułem, że Ten Typ znowu pokazał kawał dobrej muzyki. Wracając do Vienia, byłem miło zaskoczony słuchając tej płyty. Swoim stylem na połowie kawałków nie przypominał samego siebie, a że lubie nowości strasznie przypadła mi do gustu.W każdym bądź razie Vienio zrobił to umiejętnie czego nie można powiedziec o TEDE z płytą „Kurt Rolson”. Nowości nowościami ale kopiowanie amerykańskiego stylu w wykonaniu Tedego kompletnie nie przypadło mi do gustu. W tym roku nasze półki odwiedził także ciekawy krążek producencki White House „Kodex 5 Elements.
Na pewno do płyt, które mnie zawiodły należy Eldo „Chi” jak na Eldoke przystało album jest na wysokim poziomie ale zabrakło mi świeżości, która była odczuwalna na „Zapiskach 1001 nocy”. Czas na kolejną produkcję Alkopoligami, która przykuła moją uwagę – Kuba Knap „Lecę Chwila Spadam” płyta od początku utrzymana w „melanżowej” atmosferze, jest to album ogromnie chilloutowy, dlatego trzeba uważać by zamiast wyluzować to „zamulił”. Kolejna płytą, która mnie urzekła i jest jednym z najlepszych albumów tego roku to Vixen „Loco Tranquilo”, tracki utrzymane w znakomitym klimacie od początku do końca. W ogole się nie nudzi i jest wręcz naładowana pozytywną energią.
Pokahontaz „Reversal”– czekałem cały rok na tą płyte i jedyne co mogę powiedzieć to to, że sie zawiodłem. Pare dobrych utworów i to w sumie tyle. Płyta okazała się miałka i do przesłuchania na jeden raz. Czas na prawdziwą perełkę ,która zupełnie mnie zauroczyła i zajmuje pierwsze miejsce jako najlepsza płyta roku to Pawbeats „Utopia”. Jak już wspominałem lubię nowości i niespodzianki, nawet nie wiedziałem, że taka płyta jest w planach. Zachwycił mnie jej klimat. Lista gości nie każdego musi powalać ale wszyscy na tym krążku pokazali wysoki poziom i idealnie wpasowali sie pod instrumentalne bity. Kończąc jest jeszcze jedna płyta, którą ex aequo umieściłem na pierwszym miejscu wraz z Pawbeatsem. Jest to album L.U.C’a „REFlekcje o miłości apdejtowanej selfie”. Lubie rzeczy nietypowe a L.U.C takie właśnie tworzy. Tematyka płyty i jej brzmienie sprawiła, że długi czas nie umiałem sie od niej oderwać katując ją raz po razie. W dużym skrócie rok 2014 był ciekawym rokiem dla hip-hopu, jak zawsze było dużo nowości, zaskoczenia, zaparcia tchu, odczucia niespełnienia i fali hejterów ale pewne że wśród materiału wydanego w 2014 każdy słuchacz znajdzie coś dla siebie.