Recenzja – Vix.N – Nove serce

Serce to nie tylko mięsień 

Vixen kontynuuje swoją zabawę z uczuciami i wydaje po albumie “Serce” kolejny – “Nove Serce”. Prawdziwie szczęśliwy ten, kto odczuwa świat emocjami, a nie tylko umysłem.  Album zrobił spore zamieszanie już przed premierą z racji kontrowersyjnej akcji promocyjnej. Raper w swoich social mediach pokazywał pobyt w szpitalu. Wytwórnia wydała oświadczenie, że Vixen ma problemy kardiologiczne, a na koniec okazało się, że to tylko akcja mówiąca „Granica między filmem, a rzeczywistością jest ledwo widoczna, szczególnie w sieci..” 

Jednak nie nad tym chcemy się pochylać, bo wychodzimy z założenia, że muzyka sama się obroni. Ta z pewnością jest robiona z “sercem”, bo Vixen to sprawdzona marka. Sygnał z serca do mózgu jest 5 tys. razy silniejszy, niż z mózgu do serca. Wykorzystaj to i posłuchaj go. Nie bój się ryzyka, nowych rzeczy, krytyki, hejtu i wszystkiego, co Cię blokuje, albo nie pozwala Ci rozwinąć skrzydeł” – pisał Vixen przed premierą płyty. To u niektórych mogło wywołać obawy, że płyta będzie przesiąknięta tanim moralizatorstwem i płytkim “coachingiem”. Otóż nic bardziej mylnego. Vixen skupia się na sobie, dając wskazówki jak znaleźć siłę w głębi siebie. 

“Nove Serce” to bardzo melodyjna płyta. Trudno doszukiwać się tu surowej melodeklamacji. Vixen bardzo sprawnie prześlizguje się między rapem, pośpiewywaniem, a czystym śpiewem. Po wysłuchaniu tracków “Latino Vibe”, “Lucky Striker”, “Źródło” trudno będzie wyrzucić melodyjne refreny z głowy. Do tego jednak Vixen przyzwyczaił już swoich fanów. Album to zbiór 12 tracków, które można śmiało nazwać mianem luźnych letniaków. Czy to oznacza, że płyta nie ma żadnej głębi?

To co czyni nas naprawdę wyjątkowymi nie jest widoczne na pierwszy rzut oka, ale da się to odczuć gdzieś w środku...” – można przeczytać wewnątrz okładki. Choć słowa te skierowane są do czytającego je słuchacza, to ja chętnie odbije to zdanie w stronę albumu. Vixen odkrywa się po raz kolejny przed słuchaczem opisując swoje przeżycia i dzieli się przemyśleniami. Raper wkłada całe serce w to co robi, na jego nieszczęście mimo ogromnego warsztatu znajduje się w loży niedocenionych raperów – a szkoda… Bo od pierwszego utworu słuchacz wie, że czeka go interesująca “Droga” 

Vixen postawił na produkcje kilku beatmakerów. W tym gronie nie znajdziemy samego rapera, choć wielokrotnie udowadniał, że i tu ma ogromne umiejętności. Na liście producentów przewijają się głównie JRS i The Kontrabandz.  

Muzycznie na albumie usłyszymy dźwięki różnych instrumentów – wszystko oczywiście samplowane. No, poza utworami “Styki” i “Jakby nikt nie patrzył”, tu akurat mamy żywe gitary. 

Na albumie nie zabrakło również gościnnych zwrotek. Poza weterenami sceny jak VNM i Bonson swoje zwrotki dograła aspirująca “młodzież” – Opał i Kubańczyk. Co poniektórzy bardziej złośliwi pomyśleliby, że taki przekrój ksywek ma przyciągnąć ich słuchaczy, jednak dobór gościnnych zwrotek jest dopasowany do charakterów utworów. 

“Nove Serce” – tej okładki nie polubią weganie, ale ważniejsze to co w środku. Vixen funduje nam kawał solidnego rapu, melodyjne kawałki, a w tym wszystkim zatopioną głębię niewidoczną za pierwszym razem. Album to pozycja obowiązkowa na lato 2021 – do posłuchania w trasie, ale i przy zachodzie słońca. 4 komory, 4 emocje – jedno (Nove) serce 

Ocena w skali Dykty 5/5 

Rating: 5 out of 5.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *