Recenzja – Bisz – Piękno i Bestia EP

źródło: www.facebook.com/BiszBOK/photos/

 

„Piąty rok mija od narodzin wilka, popatrz jak z nim kończę”

 

Kto by pomyślał, że od premiery „Wilka chodnikowego” minęło już tyle czasu. Album, który niewątpliwie zapewnił Biszowi sukces i wielu nowych fanów, mimo nieuchronnemu upływowi czasu nie traci na wartości i aktualności.

Aktualności – przynajmniej dla słuchaczy, bo dało się odczuć, że sam raper jest już trochę zmęczony porównywaniem jego obecnej twórczości do materiału z tejże właśnie płyty. Pomimo to, a może własnie dlatego –  sprawił niespodziankę wszystkim w postaci „Piękna i bestii”.

Dlaczego uważam, że fani „Wilka chodnikowego” powini jej posłuchać? Po pierwsze jest to bardzo miła niespodzianka, uczczenie tego wyjątkowego albumu.

Po drugie, to swojego rodzaju pożegnanie się z Wilkiem. Bisz już dawno odbiegł od takiej konwencji i formy (czego nie dało się zresztą nie zauważyć  na ostanich produkcjach).  Nie zaryzykuję stwierdzenia, że już nigdy do niej nie wróci, bo to artysta który lubi i potrafi zaskakiwać – ale może to prędko nie nastąpić, więc odbiorcy zauroczeni takim obliczem rapera będą tym razem zadowoleni.

I najważniejsze – warstwa tekstowa. Niewiele tu pozostało z Wilka którego słyszeliśmy pięć lat temu. I nie, nie chodzi tu o figury słowne, metafory, zabawę tekstem – o to można być spokojnym jak zawsze. Mimo że materiał jest krótki, zapewni wielogodzinne rozkminy. Ważny jest sam przekaz – to już nie ten sam Bisz. Choć pozostało jeszcze coś z buntu: „Jeżeli cena by być tu szczęśliwym, to pokornie uwierzyć w kłamstwo. Wolę pozostać prawdziwy, nie umiem na niby żyć, muszę mieć jasność (…)”, to pozycja jest już zdystansowana, podobnie jak na „Wilczym humorze”.

Epka z założenia jest wyrazem wdzięczności dla słuchaczy i wszystkich, którzy brali udział w powstawaniu „Wilka chodnikowego”. Lecz mimo paru nawiązań tak naprawdę te produkcje się od siebie różnią, najbardziej widoczna jest chyba różnica czasu. 

Wartą uwagi kwestią jest dobór bitów. Brudny Wosk, Lenzy, Złote Twarze, Nocne Nagrania i Mr. Ed – to producenci, których słyszeliśmy już na „Wilku chodnikowym”. Bardzo fajny pomysł na połączenie obu produkcji.

Sam klimat płyty jest dość… spokojny, zdystansowany. Jak już wcześniej wspomniałam, Jarek już nie jest tym młodym zbuntowanym wilkiem co pięć lat temu. Oczywiście, kwestionuje nadal mnóstwo spraw, ale występuje bardziej w roli obserwatora. Podejście do życia zmienia się pod wpływem czasu i nie ma w tym nic dziwnego. W warstwie muzycznej najżywiej jest w kwałku „Brzuch bestii”, co też może potęgować emocjolany sposób nawijania Bisza. Na uwagę zasługują też skrecze Dj Ike’a w „Oku patrzącego” nawiązujące kawałka „Wilk chodnikowy”.

 

 

 

 

Jeśli Bisz pragnął się odciąć od Wilka, zrobił to w najlepszym stylu w jakim mógł. Epka składa się zaledwie z  pięciu utworów, ale za to bardzo treściwa. Może nie jest to super spektakularne pożegnanie się z tą częścią twórości, ale w moim odczuciu wyszło to elegancko, na poziomie i dość naturalnie. To po prostu płynne przejście w kolejny etap, teraz już spokojnie można iść naprzód, dalej „pchać ten syf”. Pozwolę sobie zacytować: „Ciężko obrazić się, zmiany to koniec wszystkiego co nie jest na zmiany gotowe (…)”myślę, że słuchacze już nie będą się obrażać, Bisz wyjaśnił dlaczego ten rozdział jest zamykany i przygotował na zmiany właśnie i dopiero „Pięknem i bestią”.

Nie jest to na pewno imprezowy materiał, ale gdy za oknem brzydka pogoda – zimno, mokro, ciemno – stworzy idealny klimat (niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie miał egzystencjalnych rozkmin spowodowanych „złotą polska jesienią”).  Warto też posłuchać jej w zestawieniu z „Wilkiem chodnikowym”, by samemu wyłapać różne smaczki, zamiast od razu korzystać z rap geniusa – da to pewnie o wiele więcej satysfakcji.

 

 

Oceniam na 5/5 w skali Dykty.