Recenzja – ARKanoid

Tak to się robi na południu

Mówią, że co dwie głowy to nie jedna, oni mówią, że co 3 to nie 2. Szczególnie, że w tym trio znajdziemy dwie legendy polskiej rap sceny oraz jednego z bardziej charyzmatycznych raperów ze śląska. ARKanoid to wspólne dzieło Abradaba, Rahima i Kleszcza. Album łączący różne style i pokolenia. To mieszanka wybuchowa. Mogło z tego wyjść jedynie albo coś fest dobrego, albo ajnfachowego.

Historia rozpoczęła się podczas lockdownu, gdy do sieci wpadł utwór „Apsik” z dopiskiem „nagraliśmy wspólną płytę”. Panowie postanowili pomieszać swoje style, bo choć Rahim i Dab reprezentują starą szkołę, to Kaliber 44 oraz Paktofonika mocno różniła się brzmieniem. W swoich solowych karierach również nie tworzyli podobnych utworów.

Całą otoczką muzyczną albumu zajął się jeden człowiek ViktorV, który miał okazję już współpracować z Kleszczem. Jeśli z racji postaci Daba i Rahima spodziewacie się oldschoolowych, samplowanych bitów to się grubo mylicie. Stare wygi pokazują, że nie straszne im nowoczesne brzmienia wydawane przez syntezatory. Nie znajdziemy jednak tu tak popularnych dziś trapowych brzmień. Jeśli porównywać melodie to najbliżej jej do amerykańskiego „brudnego południa”. Co nie dziwi wszak Panowie są ze Śląska.

Kleszcz w tak zacnym gronie powinien czuć się stłumiony. BZDURY! Kleszcz reprezentuje młode pokolenie, jednak bezwstydnie uzupełnia album swoim „horrym” jak sam go określa stylem. Momentami można nawet odnieść wrażenie, że to on dyktuje Dabowi i Rahimowi – „chłopaki skumajcie to”.

Płyta w żaden sposób nie jest truseschoolowym manifestem o zaniku wartości i upadku człowieczeństwa. Choć między wierszami sprytnie przemycono treści, skłaniające do rozmyśleń. Jednak bardziej na zasadzie, co autor miał na myśli, aniżeli „muszę przekalkulować swój żywot”.

Całe trio świetnie bawi się słowem, tak by dobrze brzmiało na wprawiających w ruch głowy bitach. Abradab, Rahim i Kleszcz stworzyli dzieło uniwersalne, jednak w żaden sposób nie jest nijakie.

Dziwi mnie fakt, że minął miesiąc od premiery albumu, a jest o nim tak cicho. Sama informacja o wspólnym albumie tego trio powinna ekscytować. Odnoszę jednak wrażenie, że niektórzy już o tej płycie zapomnieli lub co gorsza – w ogóle o nim się nie dowiedzieli. Choć przed premierą do sieci w formie klipów panowie wypuścili prawie połowę albumu.

Rahim w 2010 nawinął „Dinozaury nie umarły to raz, one szlaki dla was przetarły u mas (…) Dinozaury nie umarły to dwa, póki są wciąż trwa ta gra”. Po 10 latach te wersy nie zdezaktualizowały się, a nabrały jeszcze mocniejszego wyrazu. Dinozaury połączyły siłę z młodym pokoleniem nie na pojedynczym tracku, a całym albumie.

Efektem jest album bardzo przyjemny. Płytę można odpalić i odetchnąć się przy dobrym hip hopie z dala od kiczu, ale i głębokich treści – w sam raz na relaks. Ponadto, album ma niesamowitą oprawę graficzną. Brak tu fotografii, a charakterystyczne grafiki, które osobiście mnie kojarzą się z portalem „epuls” (kto go jeszcze pamięta?)

Ocena w skali Dykty 4,5/5

Rating: 4.5 out of 5.