Recenzja – Abel – Hannibal

abelhannibal

Hannibal u bram

Gdybym miał pisać felieton o najbardziej niedocenionych raperach na polskiej rap scenie to Abel pojawiłby się w czołówce tego zestawienia. Od lat tworzy różne rzeczy jednak nie udaje się jego dziełom nadać większego rozgłosu. Po dobrze przyjętym, lecz niedocenionym pierwszym solowym albumie „Ostatni sarmata” Abel wydał drugą solową płytę pt. Hannibal. Czy najnowsza produkcja Słubickiego rapera znów przejdzie bez większego echa? Przybliżmy się bardziej temu materiałowi który swoją premierę miał 18 marca br.

Jako fan rzeczy które tworzy Abel muszę przyznać, że oczekiwałem tego materiału, mimo że znając poprzednie jego dzieła wiedziałem czego mogę się spodziewać. Abel to nietuzinkowy raper, których brakuje na scenie i nie jest kolejną kalką brzmiących podobnie rzeczy. To co intryguje mnie od samego początku to lekkość z jaką wydaje się nawija swoje teksty raper ze Słubic.

Za produkcje bitów na albumie całkowicie odpowiada Brat Jordah znany z Małych Miast. Śmiało można powiedzieć, że w tym duecie zrobił swoją robotę. Na samym początku wita nas spokojne, klasyczne i instrumentalne brzmienie, by jeden utwór później wrzucić troszkę więcej elektroniki i basu. Podkłady na albumie nie są jakieś mega „zmyślne”. Trochę instrumentów, niskiego basu, syntetycznych dźwięków, ale czy to wada? Zdecydowanie nie! Nie jeden bit na tym albumie potrafi nieźle „pobujać” przykładów nie trzeba daleko szukać, a zmienna dynamika w ciągu jednego utworu nadaje świetnego wydźwięku. Istotniejsze jest jednak co swoim głosem robi na tych bitach Abel.

Wspominałem wcześniej o lekkości z jaką Abel nawija swoje teksty? Gdyby wyciszyć wokale to fragmenty niektórych bitów byłyby nudne, proste i monotonne. Gdy włączymy wokal z powrotem wtedy zauważymy jaką dynamikę i rytmikę Abel nadaje swoim utworom samym głosem. Dobrze to słychać w utworze „X0”. To niesamowite, że raper który robi tak dobrą robotę swoim wokalem jest taki niedoceniony. Same teksty Abla, będą gratką dla jak to nawinął kiedyś Tede (nota bene właśnie w utworze z Ablem) „Osiedlowych kryptologów”. Raper używa wielu różnych metafor oraz często odnosi się do faktów, postaci historycznych, ale również mitologii i biblii. Słubicki raper idealnie odnajduje się w takiej konwencji i jego teksty nadal niezmiennie są pełne symboliki.

Na płycie gościnne zwrotki dali między innymi Brat Jordah, Tede, Diox, Król Świata z formacji „Flaszki i Szlugi” i R.A.U. Refreny śpiewem urozmaicili Seta, Rosalie i Holak. Tu należy zauważyć, że te refreny to kawał dobrej roboty i idealnie wpasowują się w całą płytę. Gościnne zwrotki raperów (poza Jordahem i Tede) możemy usłyszeć w jednym utworze, ale nie są one w żaden sposób wyróżniające się na tle całego albumu.

Podsumowując – Hannibal od Abla to kawał dobrego rapu. Płyta która jestem świadom nie przypadnie każdemu do gustu, jednak jest warta większej uwagi. Mam nadzieję, że tym razem ta płyta będzie miała większy rozgłos, a nie jak poprzedniczka pojawiała się tylko w rocznych podsumowaniach jako jedna z lepszych płyt w roku, która została pominięta. Abel wraz z Bratem Jordahem stworzyli niesamowicie klimatyczny album i fani rapera nie powinni się zawieść. Wręcz przeciwnie – być mega zadowoleni. Hannibal Ante Portas.

Płytę oceniam na 4/5 w skali Dykty.