Ten zwykły we mnie..
Ci którzy mnie znają wiedzą, że Poznań nie jest miastem, którego rap sceną się nadmiernie interesowałem. Czasem ktoś coś polecił, a czasem muzyczna ciekawość kazała czegoś posłuchać. Tak czy owak nigdy nie śledziłem skrupulatnie poczynań Poznaniaków. „Chłopaka z Sąsiedztwa” polecił mi jeden z redaktorów. Recenzja albumu to więc podwójne wyzwanie, gdyż musiałem się przekonać do charakterystycznego poznańskiego stylu. Postaram się opisać tą przygodę. „Chłopak z Sąsiedztwa” to druga solowa płyta Śliwy wydana na legalu. Wydawca informuję, że po „surowym pełnym etacie […] Śliwa prezentuje spójny i przemyślany album”. Po 3 latach nieobecności Śliwa powraca z dwupłytowym albumem. Nie pozostaje nic innego jak powiedzieć – Sprawdźmy to.
Niewątpliwe jest, to że bity stoją tu na wysokim poziomie. Klasyczny wydźwięk w nowoczesnym wydaniu. Znajdziemy tu spokojniejsze klimaty, jak i nieco żywsze wszystko okraszone klimatami złotych lat hip hopu. Większość bitów wyprodukował Lema, ale znajdziemy też tu pojedyncze produkcje takich osób jak GZ czy Hirass. Wszystkie bity są bardzo dobrze skomponowane i zrównoważone. Oscylują one w obrębie podobnego klimatu i nie lawirują między różnymi stylami. Ma to ogromny wpływ na odsłuch płyty, bo potwierdza to w tej części zapewnienie o spójnym i przemyślanym albumie. Mimo, że w ostatnim czasie przesłuchuje nieco inne bity, to chętnie wracam do takich klimatów. Dlatego powrót do klasycznych brzmień jest niewątpliwym plusem tej płyty i nie zraziła mnie już na samym starcie. Znany już sampel użyty w utworze Haza wzbudził we mnie bardzo miłe skojarzenia.
Tekstowo, no cóż – prosty uliczny styl, który na pewno ma swoich odbiorców. Nie doszukamy się, tu jakiś wielce poetyckich wersów. Tylko prosty jasny przekaz. Śliwa nie opowiada wymyślnych historii, a mówi o rzeczach które zna ze swojego doświadczenia lub obserwacji. Mimo młodego wieku artysty dostrzegalna jest pewna dojrzałość w tekstach i świadomość obserwowanego świata. Historie zwykłego „Chłopaka z Sąsiedztwa”, które większość zna ze swojego otoczenia. Śliwa staje się naszym „ziomeczkiem z podwórka”, który „sprzedaje” nam różne historie. Przyjemnie się słucha, ale po powrocie do domu jakoś nimi się już nie przejmujemy. Znajdziemy tu opowieści o miłościach, znajomościach, sile do życia. Wszystko napisane w przejrzystym bezpośrednim stylu, który spodoba się fanom takiego nurtu.
Śliwa nie jest kimś kto nawija w bardzo dobry sposób. Moim zdaniem jego nawijka jest dosyć przeciętna. Poprawna, ale bez jakiś polotów. Śliwa potrafi nawinąć troszkę szybciej jak np. w tracku Haza. Próbuje także zahaczać o podśpiewywanie ( np. Kumple, Miewam Sny), ale nie jest to jego najmocniejsza strona. Najlepiej wypada w trackach pokroju „Chce Ci pomóc”, „Aż Chce się żyć”, „Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni” – to są najbardziej optymalne warunki dla tego młodego gracza i w tych klimatach najlepiej brzmi. Na płycie znajdziemy kilku gości m.in. Peja, Gandzior, AK-47, Paluch, ale szczerze powiedziawszy zwrotki gościnne nie wyróżniły się niczym nadzwyczajnym i były typowe dla poziomu ich autorów.
„Chłopak z Sąsiedztwa” to wg mnie przeciętna płyta. Na pochwałę zasługują tu bity, które trzymają wysoki poziom. Niestety Ja nie jestem odpowiednim odbiorcą takiej muzyki. Mimo tego z chęcią powrócę do kilku utworów. Śliwa nie przekonał mnie do tego stylu, lecz nie mogę powiedzieć, że ta płyta jest zła i był to zmarnowany czas, gdyż byłoby to kłamstwo. Płytę traktuje jako pewna ciekawostka w moim muzycznym doświadczeniu, ale nie jest to materiał do ciągłego katowania. Oczywiście jestem świadom, że znajdą się tacy którzy to zrobią. Przynajmniej jestem szczery i na starcie przyznałem, że Wielkopolska nie jest często odwiedzana na mojej muzycznej mapie artystów.
Płytę oceniam na 3,5/5 w skali Dykty