Na wstępie wypadałoby się przyznać – o Smagalaz słyszałam, nie słuchałam. Zanim zabrałam się za odsłuch solowego mikstejpu Mopsa, uzupełniłam wiedzę o kilka informacji. Staż imponujący – tu zero zaskoczenia, bo jeśli kojarzyłam nazwę składu, to właśnie z featów, kiedy polski rap był traktowany w mediach na równi z innymi gatunkami, tuż przed tym wielkim wyciszeniem. Wytwórnia – poza epizodami – Wielkie Joł. No tak, wszystko jasne. . Bebskiego To Jest T.E.N. Mixtape
Płyta to szalony miszmasz trzymający się – w różnych stopniach dla mnie przyswajalnych – trapowych bitów. Trzyma się, jednak nie kurczowo. Tutaj nie ma wątpliwości, że za materiałem stoi osobistość, która doskonale wie, co chce muzycznie osiągnąć, i jak to zrobić.
Do trapów wracając – jestem ostatnią osobą która rzuciłaby kamieniem w kierunku wszelkich nowoszkolnych aranżacji. Muzycznie jest nieźle – można posłuchać, czasem nawet się pobujać. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć zgrzytających, mega głośnych wstępów czy przejść w dużej części kawałków, od których włos na głowie się jeży, a oczami wyobraźni widzi się powykręcanego Niemca bez tęczówek w oczach na paradzie miłości.
Płyta wita nas ładnie – beatbox, nie jakiś niebywały, taki kojarzący się z co zdolniejszymi chłopakami z podwórka, nastraja bardzo pozytywnie. Dlatego przyjemnie zremiksowany i zrealizowany Rap Bóg – wyznaczający tempo płyty i wprowadzający w jej właściwy nastrój – pobudza apetyt. Dowiadujemy się, po co Mops wraca do gry, i co myśli o masowych nieudolnych podrygach młodzieży w branży. Jednak Wtyki to już kubeł zimnej wody. Bit to mniej więcej średni dubstep, tekst – właściwie o niczym, chyba że ktoś by się upierał – okej, o tym, że mają wtyki. I nawet pokaz umiejętności technicznych rapera nie ratuje tego kawałka.
Później to już zupełnie różnie : poprawne, przyjemne utwory , jak ten z niemieckim raperem Marvinem Game’m, przemyślany, klimatyczny i fajnie korespondujący koncept mający pokazać dystans Górnoślązaka do 'niemieckich konotacji’, albo Woodstock– i z pomysłem i z jebnięciem, i z korzystnie pracującą elektroniką.Niestety, aż po 9-cio minutowy mix, którego nie zdołałam dosłuchać dalej niż do połowy. Godnymi wyróżnienia za to są kawałek Gram to – luźny track, nagrany – jak sam autor wyznaje – rzutem na taśmę, od niechcenia.Mops sam wyprodukował bit, i jak się okazuje, jest mega prosty, oldskulowy, i jest strzałem w dziesiątkę. Kiedy przestaje 'ciężko pracować’ głosem i tempem, okazuje się, że jest słuchalny, czytelny i przyjemny bez całej tej charakterystycznej stylizacji. Mocno odróżnia się na tle reszty materiału, i zaraz obok kawałka z Winim zostaje moim ulubieńcem (gdzie kawałek z Winim jest ulubiony, bo jest z Winim ) . Gdzieś tam na półmetku przewija się iście szalony remiks szlagieru Blue, nie mam pojęcia czym wysłużył sobie miejsce na płycie, choć może to po prostu już zupełnie nie moja estetyka.
Podsumowując – swój nadchodzący debiutancki long play Alfabet Mopsa artysta zapowiedział dość szumnie, bo 12 utworów plus intro i outro to kawał materiału. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że powrót Mopsa w jakimś stopniu powodowany jest trwającym już jakiś czas boom’em na twórczość TDF’a . Jako oficjalna sceptyczka twórczości Tedzika, krzywym uchem stwierdzam że Mops w tej estetyce odnajduje się równie dobrze, i tym, czego mu brakuje jest jeszcze duuużo luzu, oryginalniejszych pomysłów no i dobrej promocji.
Ocena w skali Dykty : 2,5/5