Emocje à la Onar
Okazywanie emocji z reguły kojarzy się z różnego rodzaju odruchami, krzykiem, płaczem oraz wieloma innymi, i są to raczej zjawiska gwałtowne. Istnieją tacy, którzy potrafią je przekazać za pomocą muzyki. Zapraszam do zapoznania się z recenzją płyty Onara pt. „Autodestrukcja„
Jak sam tytuł wskazuje, jest to niebanalna płyta. Gdy słyszę słowo autodestrukcja widzę człowieka przepełnionego niszczycielską siłą,nienawidzącego samego siebie i życia, szukającego ulgi w używkach i autoagresji . Skąd zatem ten tytuł krążka ?
Onara przedstawiać nie muszę, znacie go z nagrywek w formacji Płomień 81, tracków z O$ką, płyty z Miuoshem czy też z wielu solowych płyt.
Za bity odpowiedzialni są Polo, Czarny HiFi, Fleczer, Donde i kilku innych producentów. Płyta nadąża za trendami w rapie, usłyszymy trapy i elektroniki, ale to nie znaczy że artysta całkowicie zrezygnował z klasycznych brzmień. Większość bitów wprowadzi nas w melancholijny, smutny stan dzięki któremu lepiej zrozumiemy o czym Onar rapuje.
Teksty świadczą o tym jak bardzo osobistą jest ta płyta. Sporo refleksji, smutnych opowieści oraz przeżyć. Jak na dorosłego faceta przystało, dostaliśmy kawał dobrych dojrzałych tekstów. W tym „smutnym rapie” Onar dostarczył nam wielu emocji, możemy się wczuć w opowiadane historie i doskonale je zrozumieć. Artysta tak naprawdę kontynuuje to co znamy z płyty z Miuoshem pt. „Nowe Światło”.
Onar praktycznie nic nie zrobił ze swoim stylem, raczej postawił na teksty oraz produkcję. Jego dobrze wszystkim znany, zachrypnięty głos genialnie wpasowuje się w całosć płyty. Swoim stylem dostarcza nam emocji, jakich na wielu płytach po prostu nie dostaniemy. Odnoszę jednak wrażenie że artysta czasem nie nadąża oraz dusi się na podkładzie.
Na krążku nie znajdziemy żadnych rapowych gości, poza wokalami Luki. To utwierdza mnie w przekonaniu że ta płyta jest bardzo osobista. Tytuł być może jest taki a nie inny, gdyż opisane przeżycia czy też refleksje nad życiem doprowadzą w końcu do autodestrukcji i „wszystko uleci w przestrzeń”.
Emocje którymi zaszczycił nas Onar nie można kojarzyć tylko ze słowami przytoczonymi tuż na początku recenzji, nie potrafię znaleźć słowa które idealnie je opisze. Artysta okazał nam je w sposób zdecydowanie smutny, przedstawiający wszystko co prowadzi do „Autodestrukcji”.
To nie jest krążek na każdy dzień, raczej na te specyficzne w których będziemy potrzebowali posłuchać czegoś smutniejszego z dawką mocnych emocji. Płyta jest warta wielokrotnego przesłuchu, polecam ją wszystkim.
Oceniam ją na 3,5/5 w skali Dykty.
Napisał red. Sebastian K. aka Bakuś