Nie wstydzę się Taco Hemingwaya

taco2

Tak, jako długoletni fan i pasjonat rapu nie boję się tego głośno powiedzieć. Mimo że fala hejtu na Taco chwilowo przeszła, a ludzie już zdążyli oswoić się z „Trójkątem warszawskim” i „Umową o dzieło” to temat za niedługo będzie nader aktualny.

Z racji tego, że jakiś czas temu zostaliśmy uraczeni nowym singlem „Deszcz na betonie” z planowanej na jesień płyty „Marmur” oraz Taco Hemingway sprawił słuchaczom niemałą niespodziankę wydając bez żadnej zapowiedzi EP pod tytułem „Wosk” wiem, że hejty wrócą jak bumerang, ale w sumie dlaczego? Czy Taco naprawdę jest tak „marnym grajkiem”, że prawdziwemu słuchaczowi „ogarniającemu temat” nie wypada go słuchać? Otóż moim zdaniem nie.

„Hipsterski rap dla studenciaków”, „Totalny no skill bez flow”, „Pseudointelektualne teksty o klubokawiarniach”  – z pewnością każdy natknął się na te lub podobne opinie o rapie Taco Hemingwaya, a mimo to trafił on do szerokiego gremium nawet poza społeczność stricte rapową. Każdy ma swój gust i nie wątpię, że znajdą się osoby którym naprawdę nie leży taki rap. Jednak uważam, że niemałe znaczenie ma szeroka publika, do której w bardzo szybkim tempie dotarł Taco. Ludzie mimo swojej społecznej natury dążą do indywidualności. Niektórzy nie lubią jarać się tym czym wszyscy i chcą być w pewien sposób „ponad to”. Przyznam, że sam do takich ludzi należę i zazwyczaj omijam główny nurt, jednak czasem trzeba być obiektywnym i stanąć oko w oko z faktami. Mam też na uwadze to, że żyjemy w czasach gdzie hejtuje się każdego i wszystko ot tak, dla zasady. W internecie także pełno „śmieszków”, którzy traktują pisanie różnych komentarzy jako rozrywka. Jednak chciałbym skupić się na innych kwestiach.

taco

Bez cienia wątpliwości twierdze, że kwestia „podoba mi się” / „nie podoba mi się” jest wyłącznie kwestią subiektywną i nie wymierną. Jednakże istnieją pewne uniwersalne kryteria oceny czy coś jest dobre. Każda osoba choć odrobine znająca się na rapie powinna zauważyć, że teksty Taco pod względem technicznym są na wysokim poziomie. Wersy Filipa są bardzo dobrze skomponowane i idealna liczba sylab w wersie pozwala na melodyjność i płynność tekstu. Bardzo dobrze widać to w refrenie „Trójkąta”

A obok w Zakąskach za barem się pląsa Pan Roman i wtrąca w rozmowy się
A obok w Kamieniach, małżonków wciąż nie ma, więc całują słomiane wdowy się
A obok, tam w Bistro, miłości na szybko się wiążą i milkną, gdy nowy dzień

Słuchając tego utworu lub czytając go widać, że cały refren „płynie” jednym ciągiem bez żadnego zgrzytu, a użyta anafora dodaje większego dynamizmu. Takie smaczki nie są zauważalne dla zwykłego „zjadacza chleba”, ale mimo to intuicyjnie i podświadomie to wyczuwa, przez co cały utwór wpada w ucho i jest bardzo rytmiczny. Takich przykładów można mnożyć sporo, to też jeden z tych powodów dla których ten rap trafia do ludzi, którzy na co dzień nie słuchają rapu.

Taco jest również dobrym obserwatorem rzeczywistości i pisze bardzo dobre storytellingi. Cała płyta „Trójkąt Warszawski” to zamknięta klamrą opowieść o życiu nocnej Warszawy pełnej studentów w licznych barach. „Fifi” trafnie ubiera wszystko w metafory i ma ogromny talent do pisania tekstów.  Przez co możemy stać się biernymi uczestnikami „piątkowych wieczorów” nad Wisłą.

Teraz w oczekiwaniu na „Marmur”, możemy umilić sobie czas słuchając „Wosku” – sześć premierowych utworów o tym co dzieje się po wielkim boomie na Taco.  Pierwszy zarzut, który na pewno przeczytamy? Zero progresu, nawija identycznie jak na poprzednich płytach. W sumie trochę racja, ale co z tego? Taco Hemingwaya nie tylko się słyszy, ale słucha ze zrozumieniem. To za jego teksty i trafne ujęcie rzeczywistości jest na słuchawkach tysięcy osób. Niedawno na łamach „Dykty” pojawił się artykuł o tym, gdzie podział się „rap z boiska”. Taco jest głosem części młodego pokolenia, które ewoluowało i już nie przesiaduje pod blokiem, tylko w modnych klubach i kawiarniach. Oczywiście „wyższe wykształcenie i kultura” to tylko pozory, ale to już można wyczytać z tekstów Taco Hemingwaya

Filip jest innowacją w polskim rapie i robi coś, czego nikt wcześniej nie robił w ten sposób i jest pewnego rodzaju ewenementem. A jak przyjmuje to sam zainteresowany? Chłodno.

Raz, dwa, sprawdzam czy mnie słychać
SMS od mamy, czekaj, muszę go przeczytać
Gratulacje utopione w kilku wykrzyknikach
Pyta czemu w garniturze nie biegam po Fryderykach
Powiem wszystkim dziś, Fifi to nie celebryta
Reklamowe briefy, znowu dziś ich nie przeczytam
Nie zaglądam do tych liczb ale wiem że wy tak
Licz tych followersów, ja sukcesy mierzę w płytach
A nie lajkach, nie otaguję sponsora jak te panie w rajtkach
Młody Ernest, raczej dobra dusza, żaden łajdak
Moim celem raczej spokój ducha a nie Maybach
Szczerze mówiąc mi wystarczy Peugeot
Młody kot, nie zaufam nigdy starym zwierzom
Nigdy nie będę rapował o tym jaki jestem prawdziwy i szczery
Całe szczęście, moi fani wiedzą

Mimo ogromnego sukcesu w te parę miesięcy Taco Hemingway dalej robi swoje, czyli rap na najwyższym poziomie. Stąd stwierdzam, że „jaranie się” i słuchanie Taco to żaden wstyd dla człowieka, który od dawna siedzi w rapie. To, że słuchają tego wszyscy i panuje ogromny Hype na Taco Hemingwaya nic nie znaczy i umniejsza jakości rapera. Żyjemy w czasach, gdzie społeczności muzyczne nie są tak hermetyczne jak kiedyś. Dziś każdy słucha co lubi i nie jest dla nikogo ujmą słuchanie „czegoś innego”. Muzyka to przede wszystkim rozrywka, nieraz aspirująca do miana sztuki i pod tym kątem powinniśmy ją oceniać.

A Wy dlaczego jaracie się Taco Hemingwayem ?