Buka powraca na polską rap (?) scenę po wielu latach ciszy. Jego comeback jest o tyle nietuzinkowy, że nie wraca z całkiem nowym materiałem, a rockowymi aranżacjami ikonicznego dla wielu fanów Buki albumu Po drugiej stronie lustra. To nie wszystkim przypadło do gustu i nawet najwięksi sympatycy mają mieszane uczucia co do efektu.
Każdy raper ma w swoim dorobku kawałki, które stają się z bliskie sercom słuchaczy. Numery, które pokochali fani i stanowią dla nich bardzo ważny element. Towarzyszyły im w trudnych chwilach, dodawały otuchy i siły. Stają się poniekąd świętością, mówiąc krótko – są nietykalne.
O tym jak bardzo oryginały tkwią w sercach słuchaczy, przekonał się Buka. Raper po wielu latach nieobecności wraca z ‘Po drugiej stronie lustra 2023”, gdzie przearanżował swoje numery w rockowym stylu i… fani nie do końca tego oczekiwali. Jedni zarzucają mu odgrzewanie kotleta, inni profanację klasyki.
To fakt, że Buka rzucił się na głęboką wodę ze swoim powrotem w rockowym stylu. Lata nieobecności poucinały zasięgi praktycznie do zera, a całkowita odmiana nie jest łatwa do przyjęcia dla słuchaczy, którzy z utęsknieniem wyczekują rapowych nowości. Dodatkowo nowy styl Buki nie jest jednoznaczny do określenia. Ni to rap, ni to rock, a hybryda kilku gatunków. Zdecydowanie ciężki materiał na powrót po latach. Jednak faktem, jest też to że Buka bardzo ciężko pracował przez ostatnie 7 lat, po to aby móc stworzyć ten album na nowo w stylu jakim sobie wymarzył. Od początku do końca – po swojemu, bez narzucania żadnych ram.
W jednym z komentarzy Buka w bardzo dosadny sposób odpowiedział na krytykę mówiąc, że zrezygnował z kariery, po to aby oddać się pasji. To również fakt. Buka opuścił scenę w momencie gdy był na fali i mógł jeszcze sporo z niej wycisnąć. Zamiast tego wybrał gitarę i lata ciężkiej pracy. Teraz musi zaczynać od zera z fan basem składającym się z najwierniejszych słuchaczy, którzy są podzieleni co do oceny nowej twórczości artysty.
Nowe nierapowe aranżacje klasyków polskiej sceny, już miały miejsce. Przykładem może być cały projekt „Albo Inaczej”, gdzie tuzy polskiej muzyki brały na warsztat kawałki Pezeta czy Kalibra 44 całkowicie zmieniając ich oblicze. W tym przypadku nikt nie mówił o profanacji świętości.
Każdy ma prawo do swojej opinii i nawet największym fanom mogą nie podobać się nowe utwory Buki. Należy jednak pamiętać, że „Po drugiej stronie lustra 2023” to dopiero rozgrzewka, materiał koncertowy zrodzony z pasji do ostrzejszych brzmień, a nie pełnoprawny materiał. Zresztą sam twórca powtarza, że oryginałów nikt nikomu nie zabiera, a nowości mają mieć power głównie na żywo.
Nikt nie powinien być niewolnikiem swojego dorobku, a w szczególności artysta, który tym bardziej powinien ewoluować i wyrażać się twórczo po swojemu. To właśnie w tym momencie robi Buka. „Po Drugiej stronie lustra 2023” to nie profanacja, nie rewolucja, a ewolucja. Choć z pewnością powrót z tak diametralnie odmienionym stylem będzie pełen wybojów, a rapera długo będzie prześladować vibe pierwotnego brzmienia klasyki w jego dyskografii.