W niedzielę, 29 maja wraz z teledyskiem wyszedł premierowy singiel „?” promujący drugą solową płytę bydgoskiego rapera Bisza.
O premierze było głośno, sama czekałam na nią z niecierpliwością, bo jestem oczarowana twórczością Bisza od pierwszego odsłuchu.
Co ciekawe (albo i całkiem zrozumiałe – spróbuję wyjaśnić) od momentu puszczenia kawałka w internetową otchłań – panuje prawie niczym niezmącona cisza. Co prawda pojawił się nawet w radiu, w kilku muzycznych zestawieniach oraz został udostępniony w mediach społecznościowych w paru miejscach. Ale opinie są nienachalne, powiedziałabym nieco lakoniczne, nigdzie nie widać ani wyraźnych hejtów, a jeśli jest wyrażana aprobata to da się odczuć, że jest trochę niepewna. Czyżby bydgoszczanin tak zaskoczył/rozczarował/onieśmielił odbiorców?
Cóż, z pewnością twórczość tego rapera nigdy nie należała do łatwych, prostych i przyjemnych, a od czasu „Labiryntu Babel” wydanego z B.O.K. prostoty i jednoznaczności przekazu trudno się doszukiwać.
To nie są kawałki, które sobie puścimy na imprezie jako tło do tańców, litrów wódki i beztroskiej zabawy. Więc jeśli ktoś z lekkim po sobotnim kacem w głowie odpalił sobie „?” to zamiast jednego znaku zapytania pewnie pojawiło się ich o wiele więcej.
Za pierwszym razem nie sposób ogarnąć naraz teledysku, symboliki, tekstu i jak przystało na Bisza mistrzowskich metafor i licznych nawiązań do filozofii, literatury i sztuki.
Duże grono fanów wiąże nadzieje z drugim solowym albumem na powrót wilka chodnikowego, ale mogą się okazać płonne, bo sam raper wielokrotnie zaznaczał, że chce pójść teraz w inną stronę i zacząć kolejny etap (co zresztą widać po ostatniej płycie B.O.K.-u, która dla wielu słuchaczy okazała się „za ciężka”), na swoim facebookowym profilu kilka dni po premierze pisze:
„Czy tylko ja mam wrażenie, że od jakiegoś czasu zmniejsza się u ludzi otwartość na coś, co nazwałbym „doświadczaniem innego”? Podchodząc do „dzieła” część odbiorców używa wszystkich standardowych narzędzi: stara się „zrozumieć”, zastanawia się czy im się to dzieło „podoba” (w kontekście tego, co już jest znane i lubiane) czy też umieszcza je na tle dokonań autora lub przykłada do niego własne, ustalone kodeksy estetyczne (a nawet religijne czy polityczne) i „zatwierdza” dopasowanie lub też „odrzuca” dzieło jako misfit. Ale coraz rzadziej jesteśmy gotowi zawiesić na chwilę nasze „władze sądzenia” i po prostu doświadczyć czegoś innego (co gorsza, zdarza się nam tak postępować nie tylko wobec wytworów artystów, ale także wobec innych ludzi). Przeżycie estetyczne nie zawsze musi być przyjemne, zrozumiałe czy wpasowujące się w zastany kanon, więcej – być może czasem właśnie powinno być zupełnie inne? Pozostawiam Was ze znakiem zapytania ;-)”
Tak więc, może rzeczywiście z ocenami lepiej poczekać na dwa kolejne (z trzech zapowiedzianych) single, lub pod koniec roku – gdy pojawi się całość materiału.
Teledysk ciekawy i bardzo dobrze zrobiony, ale co tu dużo mówić, polecam sprawdzić samemu. Producent na razie pozostaje tajemnicą. A co do postawionego znaku zapytania – jeśli wsłuchamy się w kawałek kilkakrotnie i dodatkowo wygooglujemy osła Buridana, sowę Minerwy albo kota Schrödingera – może okaże się mniejszy i nie taki straszny, a nawet inspirujący?
Napisała Ania
Bardzo dobra recenzja! Oby więcej takich :D